12 zwariowanych cech fotografa ślubnego, związanych z jego pracą.

Za pomocą przykładów pokażę, czego powinna się spodziewać para młoda pracująca ze mną na sesji zdjęciowej i ślubie. Pomoże to w lepszym zrozumieniu mojej pracy. Pozwoli również zrozumieć, z jakimi wyzwaniami wiąże się zajęcie fotografa ślubnego. Zaczynamy!
*****

  1. Szczególne dbanie o sprzęt fotograficzny

    Każda para, z którą miałam okazję pracować widziała, że sprzęt fotograficzny jest dla mnie szczególnie ważny i jak o niego dbam. Na sesji zdjęciowej zawsze trzy razy sprawdzam, czy wszystko spakowałam i czy torba z aparatami jest wystarczająco blisko. Bez wyjątków sprzęt noszę sama i nikomu go nie oddaje. Skrupulatnie go czyszczę, odstawiam tylko w bezpieczne miejsca i ograniczam jego ilość do niezbędnego minimum. Są to unikatowe narzędzia mojej pracy. Bez nich nie byłabym wstanie wykonać fotografii, na tak wysokim poziomie, jaki prezentuje w portfolio. Nie od dziś wiadomo, że profesjonalne aparaty, obiektywy i akcesoria są kosztowne. Wolałabym ich nie stracić przez własną nieuwagę lub co gorsza nieuwagę kogoś postronnego. Także moi drodzy, gdy na sesji, co chwilę idę po sprzęt, by przynieść go bliżej, zachowujcie cierpliwość i zrozumcie, jakie to dla mnie ważne.

  2. Ckliwe odbieranie każdej wzruszającej sytuacji czy pięknego widoku

    Często można dostrzec sytuacje, w których nie jedna łza zawiruję mi w oku. Są to różne chwile związane z relacjami międzyludzkimi. Podziękowania dla rodziców, czytanie wzajemnych listów przez narzeczonych lub moment błogosławieństwa pary młodej. Wzruszają mnie uroczyste chrzty małych dzieci, głębokie kazania księży i wspaniałe życzenia gości weselnych. Innymi razy poruszy mnie widok zachodzącego słońca czy nagła zmiany pogody. Płaczę zawsze przy starcie samolotu i lądowaniu. Tych chwil jest tak wiele, że oszczędzę Wam czytania. Nie bądźcie więc zaskoczeni tym faktem, gdy to zobaczycie. Tak po prostu mam. Zaskakujące chwile odosobnienia dla zachowania kreatywności.

  3. Nagłe zniknięcia

    Pary młode są dla mnie osobami, które widzę raptem kilka razy. Pragnę stworzyć więc między nami więź zrozumienia i zaufania. Pochłania to dużo energii, co dla introwertyka jest bardzo naturalne. Przypuśćmy, że jadę z narzeczonymi na kilkudniowy plener fotograficzny. Widzę ich pierwszy raz w życiu, stojąc z walizką przy ich samochodzie, w dniu wyjazdu na sesję. Przez kilka godzin jazdy pracuje nad tym, by relacja stała się luźna. Wpadam wtedy w tryb ciągłego gadania. Po tym czasie, muszę jednak zachować resztki swojej kreatywności i przygotować się do kolejnego dnia pracy. Dlatego też, potrzebuję zamknąć się w swoim pokoju. Znikam z oczu pary na przynajmniej kilka godzin. Z ich perspektywy może wydać się to dosyć dziwne, dla mnie jednak jest to konieczność. Mam wtedy czas na pozbieranie myśli, dopasowanie planu pracy do nowego miejsca i indywidualnych cech danej pary. Jest to dla mnie niezbędny składnik, który bardzo ułatwia mi pracę i pomaga w tworzeniu najpiękniejszych zdjęć.

  4. Nocny tryb życia

    To jest temat rzeka. Jedni opisują owe zjawisko jako „tryb sowy”, inni zganiają na co weekendowe zarwanie nocki, jeszcze inni mówią, że to skutki pracy w domowych warunkach. W moim przypadku mamy 3 w 1. Wszystko to sprawia, że każdy ranek jest dla mnie tragedią. Starajcie się więc kontaktować ze mną po południu. Wtedy energia powraca i staje się bardziej przystępna i kreatywna.

  5. Brak dostępności podczas robienia zdjęć

    Jeżeli mieliście okazję robić zdjęcie aparatem za pomocą wizjera, zrozumiecie moją sytuację. Robiąc zdjęcie, muszę wyłapać wszystko to co składa się na dobry kadr. Ekspozycja, ustawienie osób, proporcje kadru, emocje i temat – to na tym skupiona jest moja cała uwaga. Ja po prostu nie widzę, co dzieje się wokół i fokusuję się na złapaniu najlepszych kadrów. Dlatego też nie rozmawiam z ludźmi w czasie fotografowania tańczących na parkiecie. Nie zdziwcie się więc, że Was nie zauważam, nie odpowiadam i nie reaguję. Zapewne jest tak, że po prostu nie mam pojęcia, że ktoś mnie woła.

  6. Nad aktywność podczas robienia ciekawych i kreatywnych zadań

    Gdy trafia mi się ciekawe zadanie, muszę je zrealizować w 110%. Dlatego na planie często wychodzę z siebie, by efekty przedstawiały moje oczekiwania. Współtwórców zamęczam telefonami i wymuszam, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pary torpeduje kolejnymi pomysłami i wydłużam czas sesji, do tego stopnia, że schodzą z niej ostatkiem sił. Dla mnie efekt jest najważniejszy, odpocząć można później.

  7. Słońce ponad wszystko

    Umawiam się na sesję plenerowe tylko w czasie wschodu lub zachodu słońca. Wtedy światło jest najbardziej plastyczne i tworzy niesamowity klimat. Szkoda mi jest sił na walkę z ostrym południowym słońcem. Jeśli umawiacie się na sesję, nie bądźcie więc zaskoczeni gdy sprawdzam w pierwszej kolejności, o której wypada wtedy tak zwana „złota godzina”.

  8. Wypytywanie klientów o osobiste aspekty ich życia

    Dla niektórych ludzi, którzy cenią swoją prywatną przestrzeń, może być dziwne, gdy pytam o ich przemyślenia i bliskie relacje. Nie bójcie się. Takie pytania pozwalają mi stwierdzić, jak bardzo otwarci jesteście. Na ile będziecie wstanie sobie pozwolić, by sesja była komfortowa. Ile jesteście w związku? Jak się poznaliście? Co wtedy czuliście? Jakie macie pasje? Czy lubicie się dotykać i całować? Co lubicie wspólnie robić? Takimi pytaniami wchodzę trochę w tę relację, poznaje Wasz świat od środka. Wpływa to na charakter zdjęć, wartość i ich prawdziwość.


  9. Chaotyczne przeskakiwanie tematów

    Nie bójmy się tego powiedzieć. Gdy tylko się nakręcę, jestem totalną gadułą. O swojej pracy i zdjęciach mogę nawijać godzinami. Często łapię się na tym, że w ciągu minuty, przeskakuję między trzema tematami. Ciężko nadążyć za takim tokiem myślenia. Także nie obawiajcie się zwracać mi uwagę, gdy tylko się zagalopuję. Słuchać też potrafię i powinniście z tego korzystać.

  10. Chwilowy brak słów, mylenie imion i nadmierna gestykulacja

    Widać szczególnie to na sesjach. Pracując codziennie z innymi osobami, często mylę imiona. Z tego co wiem, zawsze miałam z tym problem. Twarz pamiętam latami, ale z imionami jest znacznie gorzej. Czy Wy też macie tak, że jak poznajecie kogoś, nie słyszycie jak ta osoba się przedstawia? Może to tylko mój problem, nie mam pojęcia, ale potrafi namieszać. Na sesjach brakuje mi często słów. Nie wiem jak opisać instrukcje dla pary. Wtedy zastępuję to gestykulacją. Na razie działa, ale nie czuję się z tym komfortowo i walczę z tą cechą.

  11. Kontrowersyjne pomysły na sesje zdjęciowe

    Uwielbiam wzrok małżonków, gdy proponuje im jakieś zupełnie odjechane miejsce na sesję zdjęciową. Często moje pomysły zupełnie nie kojarzą się z niczym ładnym. Sesja zdjęciowa na polu kapusty, pośród zezłomowanych aut, w piwnicy, pośród wysychających słoneczników czy w przydrożnym rowie. Tak tak, to wszystko moje pomysły. I wiecie co, efekty powalały. Proponuję więc, byście czasami ufali mojej wizji.

  12. Planowanie każdej chwili z miesięcznym wyprzedzeniem

    Tak tak. Czy dla przyjaciół, czy dla klientów, wiąże się to z tym, że trzeba się ze mną umawiać miesiąc wcześniej na cokolwiek. O ile chodzi o dni robocze, bo weekendy mam nie raz zaplanowane już na 3 lata do przodu. Mam ułożony plan na wszystko. Konkretne dni przeznaczam na konkretne rzeczy. To jest nieodłączny element mojej pracy. Niestety gwałtowne zmiany znaczą u mnie zaległości lub straty. Trzeba o tym pamiętać i uszanować.

Myślę, że w tych punktach przybliżyłam pracę fotografa i moje zwariowane cechy z tego wynikające. Mam nadzieję, że wyjaśniłam wszystko, ponieważ czasami nie jestem w stanie wyjaśnić tego na bieżąco. Pragnę by moje pary młode czuły się przy mnie wyjątkowo i wspominały ten wspólny czas jak świetną przygodę.

Do zobaczenia na sesji!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.

Call Now Button